Są pytania, które odnoszą się do sfery zwanej tabu. Problem w tym, że to, co dla jednych już jest tabu, dla innych powinno być – a nie jest; a dla jeszcze innych nie powinno być. Właśnie w takim kontekście wciąż zastanawiam się nad wyraźnie wstrzemięźliwym powitaniem obecnego roku kalendarzowego – również przez naszą prasę lokalną. Można by się wszakże uczepić myśli, że to przez tę „pechową" trzynastkę, ale...
Można też obarczyć winą obecny rok za to, że zgodził się przejąć całą schedę po poprzedniku, ze źle przyjmowaną ustawą śmieciową włącznie. Można, ale...

Ilu z nas zgodziłoby się przyjąć założenie, że każdy, kto zapłaci za ubiegłoroczne śmiecie - te nie swoje, będzie miał „na koncie" tzw. dobry uczynek? Może byłaby to wreszcie rzeczywista (i tylko nieco inna) forma wsparcia dla „zbłąkanych", których nie nakarmiliśmy na dodatkowej zastawie, przy wigilijnym stole?
Dlaczego mamy taką „górę" śmieci? Współczesna cywilizacja, zwana często „konsumpcyjną", tak naprawdę sprzyja producentom. Kolosalna ilość reklam jest wystarczającym tego dowodem. Konsument potrzebny jest tylko po to, aby kupił i zapłacił. Czy skonsumuje??? Tego pytania producent już sobie nie zadaje.
Tymczasem oprócz wszelkiego typu opakowań i wspomnianych już reklam, na tzw. śmietnik (ponieważ może być wszędzie) trafia też znaczna część produktu.
A producent najchętniej wszystko oznakowałby... „do jednorazowego użytku"!!! Pozostaje wszakże jeszcze pytanie o to, kto na tym „śmietnisku" najwięcej zyska?
W tym przypadku nie będę przytaczał własnych sugestii, bo...każdy swoje wie!

Chciałbym tylko nieśmiało przypomnieć, że za nasze, to właśnie my powinniśmy zapła-cić! Ale też to - i to już bez tej nieśmiałości - że okoliczne lasy, jeziora, parki, tereny działkowe itp., pomimo jakiejkolwiek formy prywatyzacji wciąż pozostają nasze!!!
Zmieńmy teraz - wprawdzie tylko minimalnie - sferę i przejdźmy do naszych codziennych nawyków.
Dlaczego minimalnie? Bo gdybyśmy tylko z odrobinę większą determinacją przypominali wszem i wobec (głównie sobie), aby nie zaśmiecać okolicy, to niepotrzebne byłoby tzw. sprzątanie świata, a przede wszystkim biadolenie, że zapłacimy za śmieci „niczyje"! A tak na marginesie: Kto najgłośniej biadoli?

Jest też jeszcze inna strona tego samego „medalu", dotycząca spalania wszystkiego tego, co nie powinno trafiać do domowego pieca. Nie powinno, bo truje!
Proponuję któregoś zimowego wieczoru przespacerować się po nowogardzkich (zapewne nie tylko) dzielnicach willowych, aby zrozumieć dlaczego właśnie tam najczęściej przypomina mi się komentarz historyczny o „bogatych", którzy marzli w swych ogromnych pałacach, ponieważ nie stać ich było na odpowiednie dogrzewanie. A dziś...? Oszczędzanie, to ze wszech miar pozytywna cecha, jednak - jak prawie zawsze - z wyjątkiem: nie może odbywać się ze szkodą dla innych! „Chemia" pomaga, i to bardzo, w życiu codziennym, ale...nie za darmo! Aby zakończyć ten wątek ośmielę się powtórzyć stosowaną już coraz częściej odpowiedź na pytanie: Dlaczego tak drogo? Brzmi ona: Ponieważ tanio już było!!!

Czy możliwe jest jakiekolwiek rozwiązanie, jakiegokolwiek problemu, którego nie obejmowałaby kultura – nasza kultura – oczywiście szeroko pojmowana?

Lech Jurek